Fragment 12
Narracja (Samuel)
Czerwony budzik, stojący na drewnianym, nocnym stoliczku w pokoju hotelowym rozbrzmiał charakterystycznym dźwiękiem i niemiłosiernie głosił, że dzień czas zacząć.
– Boże, ja proszę o jeszcze pięć minut – zawodziła osiemnastolatka.
– Wstawaj, wstawaj – ponaglał ją jej chłopak, który stał już w pełni ubrany obok łóżka i zakładał zegarek na lewą rękę.
– Jezusiek najukochańszy, ja chyba nigdy tej soboty nie odeśpię i tej niedzieli też. Co to był w ogóle za pomysł, by zacząć imprezę o dwunastej w nocy, a skończyć w południe.
– Ej, słuchaj, to może ty zamiast do szkoły, to się do kościoła wybierz – zaproponował.
– Dlaczego niby do kościoła? – zdziwiła się Amanda i usiadła na łóżku.
– No bo od rana mówisz Boże, Jezusiek najukochańszy, więc tak sobie myślę, że może cię jakieś powołanie naszło. – Uśmiechnął się do niej szeroko.
– Bardzo śmieszne, wiesz? To twoja wina, że jestem niewyspana. Ta impreza to był twój pomysł – zrzuciła winę na niego.
– Przecież osiemnastkę ma się raz w życiu. Trzeba było to uczcić.
– Pytali, czemu nie piję. Ledwie udawało mi się wymigać od toastów – wspominała.
– Wiem, widziałem to. Trzeba będzie im powiedzieć i tak się dowiedzą albo domyślą wcześniej czy później – odrzekł.
– Powiem, ale jeszcze nie teraz. Jak ty załatwiłeś sprawę z moją nauczycielką?
– Normalnie, powiedziałem jej prawdę – odpowiedział i usiadł obok niej na łóżku.
– Czyli?
– Że zakochany mężczyzna popełnia głupoty, tak jak ja wtedy, kiedy dałem się namówić na granie twojego ojczyma. Podobnie jak to, że nie pomyśleliśmy o zabezpieczeniu, bo to wszystko z miłości, no i ze szkoły cię nie wywalą, bo licealne ciąże są teraz na porządku dziennym. Zszokowała ją trochę różnica wieku między nami, ale ostatecznie stwierdziła, że to nie jej sprawa. Mnie była tylko wdzięczna, że konflikt między tobą i twoją bandą, a tą drugą dziewczyną i jej koleżankami się rozwiązał. Stypendium nie utraciłaś z powodu nieobecności, bo podałem jej zwolnienie lekarskie, więc jakby pytali to taką anginę miałaś, że aż głos utraciłaś.
– Widzę właśnie, jak ta twoja prawda wygląda – przerwała mu.
– No dobrze, trochę to podkoloryzowałem, ale zrozum, nie było wyjścia. Teraz ja pójdę do pracy, ty pójdziesz do szkoły, a jak wrócisz, to odpakujesz swój prezent – oznajmił.
– Jaki prezent? – zapytała.
– Przyjdzie drogą mailową.
– Prezent drogą mailową? – zdziwiła się.
00:08:27
– Tak i myślę, że ci się spodoba.
– Aleks, daj spokój. Ty mi dałeś już dość prezentów. Zorganizowałeś przyjęcie niespodziankę, opłaciłeś prawo jazdy do końca, utrzymujesz mnie… – zaczęła wyliczać Amanda.
– Będziesz, właściwie to już jesteś, matką mojego dziecka, więc przestań tak mówić i tak myśleć.
– Aleks, ale to dziecko… – starała się mu przerwać.
– Ciii… To dziecko jest moje, będzie moje, bo ja je wychowam, a nic innego nie ma znaczenia. Nie chcę nic mówić, ale jest już siódma, więc jeśli mamy jeszcze zdążyć po jakieś śniadanie, to radziłbym ci ruszyć tyłek, wstać i się ubrać.
Dalsza część dnia przebiegła według planu, jednak Amanda nie mogła się doczekać, kiedy powróci do pokoju hotelowego i sprawdzi skrzynkę poczty elektronicznej. W końcu nadeszła ta upragniona chwila i młoda kobieta rozsiadła się wygodnie na kanapie, otworzyła swojego białego laptopa i otworzyła link, jaki nadesłał jej Aleks. Jej oczom ukazała się oferta biura podróży.
Dziewczyna chwyciła szybko za telefon komórkowy i wybrała numer chłopaka.
– Kochanie, co to ma być? – zapytała.
– Jak to co? O czym ty mówisz w ogóle? – usłyszała w odpowiedzi.
– Otworzyłam maila – odpowiedziała.
– Aha, to dobrze. Wybrałaś już coś? – zapytał mężczyzna, który teraz siedział w białym, lekarskim fartuchu przy biurku w pracy.
– Co ja mam wybrać?
– Co tylko chcesz, to przecież twój prezent walentynkowo-urodzinowy.
– Jedziesz ze mną? – dopytywała.
– Oczywiście, samej cię w świat nie puszczę.
– No, ale kiedy?
– Możemy nawet w tym tygodniu, bo mam od jutra trzy tygodnie urlopu, a tobie tydzień nieobecności zawsze da się radę jakoś usprawiedliwić. Nie miałaś przecież dużo zaległości, bo wcześniej dużo rzeczy zaliczałaś do przodu.
– Czyli mogę wybrać ,co chcę? – zapytała z uśmiechem na ustach, ale Aleks nie mógł tego widzieć, bo była sama w pokoju, a on modlił się, by te osiem godzin pracy już minęło.
– Tak, a dokąd byś chciała pojechać? No, właściwie to polecieć.
– Do Włoch – odpowiedziała bez zastanowienia.
– Była tam ciekawe oferta Włoch, chyba dziesięciodniowa. Miałem ją zabukować, ale wolałem wybór pozostawić tobie.
– I zwiedzimy tam wszystko? – dopytywała.
– Tak, w ofercie było zwiedzanie i przewodnik w tygodniu roboczym, to chyba takie trzy dni były, potem weekend w hotelu z basenem, a potem znowu zwiedzanie i ostatni dzień odpoczynku w jakimś innym hotelu. Ogólnie nie wiedziałem czy się na to piszesz, bo jednak to taka wycieczka z przemieszczaniem się z miasta do miasta, a nie leniwe leżenie na plaży – usłyszała wyczerpującą wypowiedź.
– Zawsze o takiej marzyłam. Poszukam jej!
– No, tylko jest problem, bo to angielska wycieczka ,więc możemy dolecieć z lotniska w Warszawie, ale wszystko tam ten przewodnik będzie mówił po angielsku – uprzedził Aleks.
– Znam płynnie angielski.
– No, w takim razie nie ma problemu, ja też sobie jakoś radzę.
– Aleks, jest problem. Ja znalazłam tę wycieczkę i wylot jest jutro. Nawet jest jakaś zniżka, bo to last minute.
– No to jaki problem? Zacznij nas już pakować, a gdy wrócimy z tej wycieczki, to od razu zamieszkamy już w naszym domu, a nie po hotelach. Jak przyjadę, to resztę naszych rzeczy zawiozę już tam.
I kolejny raz fragment jak jest między nimi zgoda:) I te fragmenty z nimi są najlepsze:)
OdpowiedzUsuń