wtorek, 16 kwietnia 2013

Ebook o parze! - Fragment rozdziału 2

Fragment rozdziału drugiego!
Aleksander (Samuel)

Nie lubiłem niespodzianek, od dziecka nienawidziłem niespodzianek. Zawsze dostawałem to czego dostać nie chciałem, albo mnie takimi niespodziankami wystraszali. A tu nagle niespodzianka. Wchodzę sobie do domu, spokojniutko, wszędzie ciemno i nagle błysk. Taki niczym z flesza, tylko, że już nie gasł, a dawał mi po oczach.
– Panie profesorze, chyba wysadziło korki – wyznał ciepły, kobiecy głos. Znajomy głos, Amandy głos, a jej latarka świeciła mi po oczach nadal.
– Gdzie reszta? – zapytałem.
– Kamil u żony, Patryk z Majką u Dominiki. Panie profesorze – dodała po chwili, a ja nie wiedziałem czy się śmiać czy ubolewać nad swoim losem…
– A możesz tak? – zapytałem niepewnie, pokazując jednocześnie dłonią by zniżyła latarkę tak by mi nie napierdzielała po oczach.
– A może i mogę… A może i nie mogę…
– Amanda przeginasz, za moment oślepnę – ostrzegłem groźniejszym tonem.
– Super! – wykrzyknęła.
– Super, że oślepnę? – dopytywałem.
– Nie panie profesorze, chociaż i to by miało swoje dobre strony. Wyostrzył by się panu profesorowi inny zmysł, i kto wie, może to byłby nawet dotyk – odpowiedziała tak teatralnym tonem, że mimo woli się uśmiechnąłem.
Oddaliłem się w kierunku puszki z korkami by wcisnąć ten magiczny guziczek i rozjaśnić sobie całą sytuacje, ale niestety – korka brakowało.
– Amanda, to nie jest śmieszne.
– A co nie jest śmieszne panie profesorze? – zapytała ta pomysłowa kobietka stając przy moim boku w sekundę. – Może panu poświecę? – dopytywała.
– Chyba oczami, zanim się zdenerwuje. Daj no ten korek.
– Analny panie profesorze? – zapytała po chwili, a mi odjęło mowę tak jakby na dłużej.
– Że co? – Zdziwiony byłem nie na żarty.
– Że nic panie profesorze, tak mi się tylko skojarzyło – stwierdziła, ale jej dłoń dotknęła mojego uda powyżej kolana i zbliżała się coraz wyżej, w stronę brzucha.
– Dobrze, chcesz się bawić. To się zabawimy – powiedziałem cicho sam do siebie. Połowę mojej wypowiedzi zapewne usłyszała, ale zdawała się tym nie przejmować.
– A wie uczennica jakie to nieprzyzwoite tak odwiedzać nauczyciela w domu i wprowadzać jemu egipskie ciemności. To może na człowieka w średnim wieku podziałać jak silny bodziec erotyczny i to bardzo silny – mówiłem zbliżając się do niej wolnymi kroczkami, aż w końcu pleckami dotknęła ściany.
– I co teraz panie profesorze? – dopytywała patrząc mi bezczelnie w oczy, widziałem te jej błękitne iskierki.
– A teraz to uczennica Amanda Wieczorek powinna się chyba przekonać, że profesorowie miewają ciężkie dłonie, nie sądzisz? – zapytałem.
– Nie, nie sądzę. Istnieje coś takiego jak nietykalność cielęca panie profesorze Górski.
– Co jak co, ale na ciele to ty mi zupełnie nie wyglądasz – wypaliłem nagle i zacząłem się sam śmiać ze swojego żartu, a ona się naburmuszyła.
– No i zepsułeś całą zabawę! – warknęła i tupnęła nóżką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz