czwartek, 4 kwietnia 2013

Czo ich skłoniło do miłości? - Fragment 11

Fragment 11
Aleksander (Samuel)


Tego dnia grałem z chłopakami w kości. Oczywiście Kamil wygrywał, śmialiśmy się z tego powodu z niego, podpierając się przysłowiem, że głupi ma szczęście.
           – Dobrze, przestańcie już tak. Przecież gdyby jeden z drugim był taki mądry, za jakiego się uważa, to też by wygrał – powiedział Kamil, który miał na sobie rozpiętą, turkusową koszulę i białe spodenki.

           – No nie do końca, drogi kolego. Wszakże kości są jak loteria, trzeba mieć szczęście, bo nigdy się nie wie, na co się trafi – powiedział Patryk ,ubrany w dresowe spodnie i bez koszulki.
           – Majka! Choć no tutaj na moment! – krzyknął Kamil na kobietę, która była w drugim pokoju.
           – Co się stało? – zapytała, zaglądając do nas. Miała na twarzy dużo czegoś, jakby kremu. Zapewne była to jakaś maseczka. Majka była ubrana w koszulkę Patryka. Ogólnie chyba wszyscy mieliśmy jakiegoś lenia, bo dochodziła już jedenasta, a wszyscy byliśmy tacy porozbierani, ja miałem na sobie jakiś piłkarski komplet Barcelony, który służył mi za piżamę.
           – Wyłóż swojemu chłopaczkowi w nocy rachunek prawdopodobieństwa, to mu się bardziej przyda niż wykładanie… He he he – powiedział Kamil ze znaczącym odchrząknięciem na końcu i poczuł na szyi rękę Patryka. – Ała, ty debilu, będę miał ślad! – krzyknął.
           – Serio, aż taki delikatny jesteś? – zapytał Patryk ze śmiechem.
           – W co gracie? – wtrąciła się Majka.
           – W kości – odpowiedziałem, podczas gdy moi przyjaciele zaczęli się przepychać. – Nie zachowujcie się jak dzieci – powiedziałem do nich.
           – Nie bądź taki poważny – rzucił Patryk w moją stronę i podszedł do Majki. – Co ty masz na twarzy, kochanie? – zapytał.
           – Maseczkę z… – nie dokończyła, bo Patryk ją pocałował.
           – Mamy gwizdać czy klaskać? – zapytał Kamil z ekscytacją dziecka w głosie.
           – Jak chcesz i tak to olejemy, prawda, kochanie? – zapytała Majka Patryka.
           – Tak, prawda – odpowiedział z triumfalnym uśmiechem, patrząc w naszą stronę.
           Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi, a Majka zaproponowała, że otworzy, jednak Patryk ją powstrzymał.
           – Zaczekaj, bo jeśli to listonosz, to go przestraszysz.
           – To nie było miłe – skomentowała.
           – Wiem – odpowiedział i otworzył drzwi, a Majka usiadła chwilę z nami. Rzuciła dwiema kośćmi, wypadły dwie szóstki, więc zapytała: – Co wygrałam.
           – Buziaka – odpowiedział Kamil i pocałował ją w policzek, po czym się skrzywił. – Jaka ta maseczka ohyda – dodał.
           – Aleks, ktoś do ciebie! – krzyknął Patryk z przedpokoju, a ja usłyszałem, jak mówi do gościa: – Proszę, wejdź.
          – Cześć, Amanda! – wykrzyknął Kamil uradowany, gdy tylko zobaczył dziewczynę w czerwonym płaszczyku.
           – Nie zwracaj na niego uwagi, chyba się dziś uderzył w głowę, wstając – powiedziała Majka. – Chodź, siadaj z nami – dodała.
           – Nie, daj spokój. Ja tylko na moment do Olka – odpowiedziała. – Właśnie, można cię na chwilkę prosić.
           – Pewnie, chodźmy do mnie – odpowiedziałem, wstając.
           Znaleźliśmy się w moim pokoju, zamknąłem drzwi, a Amanda zajęła miejsce na obracanym krześle przy biurku.
           – To coś znowu zmajstrowała? – zapytałem, widząc jej poważną minę.
           – No tym razem nic – odpowiedziała.
           – To cudownie, chcesz nagrodę? – zapytałem z uśmiechem i usiadłem na łóżku.
           – Poproszę – powiedziała i wyciągnęła rączkę w moim kierunku. Przez chwilę zastanawiałem się, co zrobić.
           Amanda uśmiechała się pod nosem, wiedząc, że mnie zaskoczyła. Sięgnąłem za siebie do salaterki, znajdującej się na parapecie i chwyciłem za jednego z cukierków.
           – Proszę bardzo – odpowiedziałem, kładąc na jej dłoni krówkę.
           – Dziękuję. A teraz tak na poważnie. Pamiętasz, jak powiedziałeś, że to, że nie jesteśmy razem to tylko mój wybór? – zapytała.
           – Pamiętam.
           – A gdybym wybrała inaczej? – zapytała, zdejmując płaszcz.
           – Wybierz inaczej, a się przekonasz.
           – Wybieram inaczej – powiedziała z uśmiechem na ustach.
           – A wyzbyłaś się swoich starych przyzwyczajeń? – zapytałem, a w jej oczach dostrzegłem, że doskonale rozumie, co mam na myśli.
           – Tak i przyjmuję tę pracę, co mi zaproponowałeś.
           – No to w takim razie chodź tu do mnie, moja ty dziewczyno – powiedziałem, chwytając ją za dłoń i przyciągając do siebie tak, by w końcu usiadła mi na kolanach.
           – Słucham? – zapytała.
           – No właśnie o słuchu chciałem z tobą porozmawiać, a konkretnie to o słuchaniu się. Masz się mnie słuchać i od dziś żadnych bójek, wybijania komuś zębów, rozcinania głów, szantaży, zastraszeń, gróźb i żadnych – tu się zamyśliłem, szukając odpowiedniego słowa, ale nie znalazłem go. – Będziesz mi musiała wybaczyć określenie, żadnych sponsorów – dokończyłem.
           – Dobrze, wybaczam określenie – powiedziała poważnie.
           – A co dalej? – zapytałem.
           – No zgadzam się, żadnych tych co wymieniłeś. – Pocałowała mnie w policzek. – W tym stroju wyglądasz jak nie ty – powiedziała nagle.
           – A czemu ty nie w szkole? – zapytałem nagle, zdając sobie sprawę z tego, że jest czwartek.
           – Zrobiłam sobie wagary, usprawiedliwię się jutro – powiedziała, jak gdyby się nic nie stało.
           – Sama czy podpiszesz się za matkę? – zapytałem.
           – Właściwie to masz rację, jest problem. Bo ją odesłałam za granicę, według mojej nauczycielki ona tam nadal tam jest, więc nie mogę się za nią podpisać. Kurde, ale bym wtopę zaliczyła. – Amanda po wypowiedzeniu tych słów obdarowała mnie długim i namiętnym pocałunkiem. – A może tak ty byś mógł? – zapytała.
           – Dobrze, zadzwonię do niej, ale to ma być ostatni raz, jasne?
           – Jasne, jasne, tatusiu – odpowiedziała i po ujrzeniu mojej miny dodała. – Dobrze, dobrze już tak nie będę mówiła, już się nie gniewaj. Aleks, nie patrz się tak bo ja się ciebie boję.
           – Nie masz powodu się mnie bać, piękna. Jeszcze nie, ale jak mi złamiesz którąkolwiek z obietnic, to powód się znajdzie – uprzedziłem.
           – Dobra, dobra, masz wolne?
           – Mam – odpowiedziałem.
           – Idźmy na spacer – zażądała.
           – Nie ma sprawy, dokąd tylko sobie życzysz.
           – Życzę sobie, byś wcześniej się przebrał – powiedziała, sięgając po błyszczyk do kieszeni swoich granatowych dżinsów.
           – Tyle to sam wiem – odpowiedziałem, zdejmując koszulkę i podchodząc do szafy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz