Fragment rozdziału drugiego!
Aleksander (Samuel)
Nie lubiłem niespodzianek, od
dziecka nienawidziłem niespodzianek. Zawsze dostawałem to czego dostać nie
chciałem, albo mnie takimi niespodziankami wystraszali. A tu nagle
niespodzianka. Wchodzę sobie do domu, spokojniutko, wszędzie ciemno i nagle
błysk. Taki niczym z flesza, tylko, że już nie gasł, a dawał mi po oczach.
– Panie profesorze, chyba
wysadziło korki – wyznał ciepły, kobiecy głos. Znajomy głos, Amandy głos, a jej
latarka świeciła mi po oczach nadal.
– Gdzie reszta? – zapytałem.
– Kamil u żony, Patryk z Majką u
Dominiki. Panie profesorze – dodała po chwili, a ja nie wiedziałem czy się
śmiać czy ubolewać nad swoim losem…
– A możesz tak? – zapytałem
niepewnie, pokazując jednocześnie dłonią by zniżyła latarkę tak by mi nie
napierdzielała po oczach.
– A może i mogę… A może i nie
mogę…
– Amanda przeginasz, za moment
oślepnę – ostrzegłem groźniejszym tonem.