Fragment 8
Narracja (Damian)
Mężczyzna zmierzwił swoją
rudawo-blond czuprynę i zasiadł przy biurku w szpitalu. Powrócił do pracy
wkurwiony z owej budowy. Jacyś łebkowie źle wylali fundamenty. Przez chwilę nie
panował nad sobą i chwycił jednego za materiał kurtki, ale powstrzymał się przed
wymierzeniem ciosu. Wtedy właśnie przypomniało mu się, że zapomniał coś
zanotować w papierach jednego pacjenta, dlatego znów siedział przy szpitalnym
biurku, w sterylnie czystej sali.
– Jak tam budowa? – zapytał jego
kolega jeszcze ze studiów.
– Nawet nie pytaj – wysyczał
przez zęby Aleks i przez chwilę spojrzał z byka na kolegę, a długopis wypadł mu
z ręki i poturlał się po biurku.
Olek nachylił się by sięgnąć po
owe piśmidło, ale niestety nie było mu dane tego dokonać. Miał na sobie bowiem
sportowy zegarek Casio i w chwili, gdy już prawą ręką sięgał długopisu, lewą
zahaczył o kant biurka. Właściwie to zahaczył paskiem od zegarka, teleskop nie
utrzymał takiej siły i już za moment cyferblat i paseczek poleciały na ziemie.
Aleks zorientował się, że kitel lekarski ma podwinięty do łokci, dlatego
porzucił myśl o sięgnięciu po długopis i natychmiast złapał jedną dłonią
nadgarstek drugiej. Jego oczy otworzyły się szeroko, usta mocno zacisnęły w
wąską kreskę, a żyłka na szyi drgała szybko z powodu widocznego zdenerwowania.
– Coś ci się stało? – zapytał
zmartwiony kumpel po fachu.
– Nie, nie, coś ty – odrzekł
Aleks, wydawało mu się, że pewnie, ale w rzeczywistości głos mu drgał w
przestrachu. Teraz przeklinał sam siebie, że po siłowni nie zmienił sportowego
zegarka na swoją nowobogacką Omegę.
– Widzę, że cos nie tak. Coś z
nadgarstkiem? – dopytywał mężczyzna. Z reguły ludzie dopytują się nas na
tematy, o których wolimy nigdy nikomu nie wspominać. Dlatego pytanie wysokiego,
brunatnego mężczyzny nie było niczym nadzwyczajnym.
Aleks jednak wydawał się być
głuchy na te pytania. Obmyślał bowiem skrupulatny plan jakby tu opuścić kitel
tak by zasłaniał nadgarstki, a jednocześnie nie zabrać swojej dłoni z tego
nadgarstku. Kolega jednak był szybszy. Pewnym krokiem podszedł do Olka,
przykucnął przy nim i zabrał jego dłoń. Mężczyzna się nie szarpał, był na tyle
przerażony, że jakby bezwładny.
– Co to jest? – zapytał Maciej ,
bo tam było na imię temu lekarzowi.
– Pamiątka z przed wojny. Co się
głupio pytasz? Widzisz, przecież, że tatuaż – odburknął Aleks, zebrał części od
zegarka jak i długopis z podłogi.
–Nie wiedziałem, że masz tatuaże.
– Mam tylko jeden. Pamiątka za
czasów gówniarza. Byłem nieletni jak na mnie go wykonano – rzekł Aleks pewnie,
złożył zegarek i znów zakrył nim nadgarstek.
– Wiesz, no, też kiedyś byłem
nieletni, ale tatuażów nie mam. Co twoi rodzice na to? – zapytał Maciej.
– Byłem w domu dziecka, nie mam
rodziców – odpowiedział jak gdyby nigdy nic Olek i powrócił do pisania.
– Przykro mi, nigdy nie mówiłeś.
– Niech ci nie będzie przykro.
Nie mówiłem bo nie pytałeś. Teraz temat wypłynął to odpowiedziałem – rzekł
pewnie, ale w oczach było widać, że chce zakończyć ten temat.
– A ten tatuaż coś znaczy? –
zapytał Maciej i usiłował przypomnieć sobie symbol. Był trochę podobny do Yng
Yang, ale mniej tam było białego.
– To triskelion. Ja skończyłem.
Pójdę już – powiedział Aleks, bo naprawdę chciał zakończyć ten temat. Jakby bał
się go zaczynać. Odwiesił biały kitel lekarski na srebrny stojący wieszak. Jego
muskularny tors był nieco ukryty pod luźną szmaragdową koszulą.
Zatrzasnął drzwi w samochodzie z
takim hukiem jakby chciał się rozładować. Był wkurwiony.
– Nikt nie miał tego widzieć! –
warknął sam do siebie. Z drugiej strony cieszył się, że to Maciej zauważył, ten
który nigdy o niczym nie ma pojęcia. Zegarek mógł mu przecież spaść przy
Amandzie, a ta z pewnością rozczytałaby owe znaczenie. Jeśliby go nie znała, to
z pewnością to ciekawskie i wścibskie stworzenie by poszperało w necie i wtedy…
Aleks nawet nie chciał myśleć o tym co będzie wtedy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz