Fragment 5
Narracja (Adrian i Iwan)
Bar był zatłoczony, taka natura
tego miejsca. Niby biedna dzielnica, biedny naród, a każdy kto pije na wódę ma,
każdy kto pani, na fajki ma. Tak tu już się żyje. Damian spojrzał wymownie na
Sebastiana i zachęcił go ruchem głowy by się nieco wyluzował.
– Sorka stary, ale pierwszy raz
jestem w takim miejscu! – krzyknął jeden do ucha drugiemu.
– A ja jestem tu średnio raz w
tygodniu! – odkrzyknął. – Bywałbym w lepszych miejscach, ale tu mają najtaniej
i tu znam barmana. Sprzeda mi wszystko.
– Tego barmana? – zapytał Seba i
wskazał palcem wskazującym na Witolda.
– No pewne, jego to każdy zna. Ma
najlepszy towar, prosto od mojego starego, ale się nie wysyp. Jak się wysypiasz
to kumple mojego staruszka ci jaja ukręcą, a ty nawet nie wiesz ilu ich jest,
nie wiesz co oni robią, jak potrafią zniszczyć człowiekowi chęci do życia.
– A ty skąd niby to wiesz? –
zapytał Sebastian kiedy zasiedli przy barze.
I tak się rozpoczęła ich
prawdziwa, a nie udawana przyjaźń. Damian Nikodem Maciejewski – chłopak z
patologicznej dzielnicy, biednego domu, kochający ponad wszystko matkę i
szanujący swoją godność, oraz zawierzający w uliczny honor. Dzieciak, który nie
miał nic więcej niż to co wymienione. Sebastian Filip Przybylski – ten z kolei
nie miał nawet tego co jego towarzysz teraźniejszej eskapady. Miał pełną
rodzinę, ale tak naprawdę tylko rodzeństwo uważał za godne jego uczucia. Cała
reszta to tylko pozoru i materializm. Byli jak scena wielkiej podłości, bólu,
męki o scena wielkich pomników, sukcesów i draństw dla zarobku. Obaj równie
inteligentni, każdy na swój sposób przystojny, dopiero wkraczający w dorosłość,
a już im się od niej rzygać chciało, jakby się za bardzo nią zachłysnęli gdy
nabierali pierwszego tchu, gdy pierwszy raz wykazali się dojrzałością. To tak
jak niemowlę, które przychodzi na świat i płacze nie tyle z zimna, co z powodu
tego, że za dużo ma na raz, za dużo na raz doświadcza.
Brunet – Damian pierwszy raz
zachłysnął się złą dojrzałością gdy bronił matkę przed ojczymem i uderzył go
kijem bejzbolowym, a potem spierdalał ile sił w nogach przeskakując po kilka
schodów jednocześnie. Przeliczył wtedy swoje możliwości chcąc przekroczyć
barierkę i złamał nogę. Miał tylko sześć lat.
Blondyn – Sebastian miał okazje
być dobrze dojrzały, zajmował się siostrą, dobrze uczył, zdawał z wyróżnieniem
do następnej klasy, ale tak naprawdę dorosły stał się w chwili gdy stanął w
obronie Małgośki, w obronie tej właśnie siostry, na którą matka po raz kolejny
w życiu podniosła rękę.
Na pierwszy rzut oka nie łączyło
ich nic, ale jakby wejść w to głębiej to łączyło ich niemal wszystko. Oboje
chcieli skończyć inaczej niż ich ojcowie, ale oboje byli jakby w matni i nie
potrafili się z tego wyrwać. Obydwoje chcieli mieć wartościowe kobiety, z
innego świata niż sami pochodzą, ale jednocześnie pragnęli wyuzdania i ostrej
dziwki jak na scenach w pornosach, które oglądali na słuchawkach nocami w
obawie, że ktoś ich kiedyś na tym nakryje. Oboje chcieli dobrze zarabiać i mieć
dobrą pracę w przyszłości, ale żaden nie chciał się zbytnio zaharowywać. Oboje
udawali kogoś kim nie są… Jeden złego bez uczuć, serca i problemów, a drugi
idealnego, grzecznego i ułożonego, a przecież żaden z nich takim naprawdę nie
był. W nich było coś z interpretacji Ying i Yang – Czarna kropelka zła, na
białym nieskazitelnym tle, oraz biała kropelka dobra na czarnym brudzie. Taka
prawda – nikt nie jest do końca zły, ale też nikt nie może być w pełni dobrym.
Tylko w którym było więcej dobroci, a w którym więcej zła? Tego jeszcze oni
sami nie wiedzieli.
Powiedz czy chcesz do baru
Czy do konfesjonału
Jeśli trzeba zaprowadzę cię tam
– Widzisz tę kobietę? – zapytał
Seba pijąc piwo i wskazał palcem na blondynę w kręconych włosach.
– Tak, co z nią?
– Gada ze mną…
– Nie wierzę, dzieciaku, spanuj i
nie ściemniaj – wykpił go Damian.
– Udowodnię ci to, jest z
koleżankami, załatwię ci wjazd do ich loży, zakład? – zapytał Seba.
– O półkę dobrej trawy. – Damian
uścisnął dłoń swojego nowego przyjaciela, a Witek zza baru przeciął zakład.
Blondyn pewnym krokiem podszedł
do loży, stanął za kobietą, a dwie blondyny, które jej towarzyszyły uśmiechnęły
się skrycie. One siedziały bowiem naprzeciwko i doskonale widziały Sebastiana.
– Cześć pani nauczycielko –
szepnął jej do ucha i dał buziaka w policzek. Po trzeźwemu nigdy by się na to
nie odważył, ale po trzech piwach niemal każdy jest zdolny do niemal
wszystkiego.
– Cześć Sebuś. Dziewczyny,
poznajcie. To jest najlepszy uczeń renomowanego gimnazjum.
– Witaj Sebastian. Ja jestem
najlepszą uczennicą renomowanego liceum – przestawiła się Amanda Wieczorek i
podała mężczyźnie zabandażowaną dłoń do uściśnięcia. – Przepraszam, drobny
wypadek z kieliszkiem – wyznała z uśmieszkiem.
– Ja jestem Dominika, zwykła
uczennica, zwykłego gimnazjum I musze właśnie spadać do tej szkoły. Jest szósta
rano. Przydałoby mi się umyć choćby włosy, mam na sobie tonę lakieru –
rozpaczała Dominika.
– Właśnie, jest szósta rano.
Jesteśmy alkoholiczkami, pijemy od rana! – wykrzyknęła uradowana Amanda,
oblizała wierzch swojej dłoni, na której znajdowała się sól i przechyliła
kolejny kieliszek tequili tego wieczoru i zagryzła cytryną po którą nawet się
nie pofatygowała jej dłoń. Cytryna po prostu nagle znalazła się w jej ustach.
– Nie ma za co dziękować –
powiedział żartobliwie Damian. – Chciałem tylko ułatwić – wyznał, ale ona nie
miała mu tego czynu za złe, był bowiem delikatny, nawet więcej niż przyjemny.
– Przedstaw się! – zażądała już
lekko wcięta.
– To ty się chłopcze
przedstawiaj, a ja się żegnam – wyjaśniła Dominika i przeszła za Amandy
plecami, po miękkich obiciach loży.
– Damian – wyznał z uśmiechem i
usiadł na miejscu, który ustąpiła jasna blondynka. Tylko on nie przeszedł za
plecami Amandy, a podniósł ją kiedy już siedział i prześlizgnął się jakby pod
jej tyłkiem udami. Przez chwile poczuł krągłości jej pośladków i musiał
przyznać sam przed sobą, że pociągała go, była niezła.
– Przegrałeś – stwierdził Seba i
uprzejmie poprosił Natalie ruchem głowy by się odsunęła, tak by i on mógł
usiąść.
– Ja? Nie załatwiłeś mi wlotu to
tej loży. Mogę postawić trawę tej cytrynie i tej pani, ale nie tobie cieniaku –
zaśmiał się Damian.
– Ej, ej chłopcy, albo
zachowujecie się dojrzale, albo papa. Zawsze możecie iść do innej piaskownicy –
rzekła stanowczo Natalia, która była kiedyś na zastępstwie w klasie, której
członkiem był Bastek, a on teraz siedział tuż obok niej i dawał barmanowi znak
by dostarczył im kolejną butelkę tequili.
– To zależy czy taka pewna
formena foremka, zechce mi towarzyszyć w drodze do mojej piaskownicy? – rzekł
pytająco Damian i spojrzał Amandzie wymownie w oczy podpierając się na łokciu o
stolik barowy.
– Spadaj dzieciaku, ty nie moja
liga wiekowa, ja lubię niestety starszych – wyznała prosto z mostu ta idealna
nastoletnia piękność, ale po skończeniu drugiej butelki wszystko już wyglądało
inaczej…
***
Damian choć był dopiero chłopcem…
co prawda wyrośniętym, ale jednak chłopcem, trzymał pewnie swoją nową towarzyszkę
za dłoń. Schodzili właśnie z parkietu…
– Ten klub jest cudowny, nie znam
drugiego takiego gdzie można się zabawiać całą dobę! – krzyknęła mu Amanda do
ucha.
– A ja nie znam drugiej takiej, z
którą chciałbym się tak bawić całe doby, do końca świata i o jeden dzień
dłużej! – odkrzyknął jej i puścił oczko niczym amant z filmu akcji, typu agenta
007.
– Kłamca jak chuj – powiedziała
niezbyt kulturalnie, ale szczerze. – Już ci wyjaśnię do czego zmierzam. Nie
wytrzymałbyś ze mną za długo, bywam bardzo kapryśna.
– Lubię kapryśnice, są bardziej
smakowe – wyznał Damian i wykorzystał pozycje w jakiej się znajdywali, oraz
miejsce. Wsunął Amandę jednym stanowczym ruchem w wąską wnękę i przywarł swoimi
ustami do jej ust.
Chłopak wtedy myślał prosto –
wszystko, albo nic. Pierdolnie ci w twarz, albo przeżyjesz swój pierwszy raz.
Kobieta ku jego zaskoczeniu odwzajemniła pocałunek. Zamieniła się jednak z nim
na miejsca, czuła, że jest za mało doświadczony by dominować. Dłoń Damiana
instynktownie znalazła się na jednym z jej piersi, drażnił sutek przez cienką
bluzeczkę i stanik, a potem wsunął dłoń bezceremonialnie pod bluzkę i
zamanewrował stanikiem tak, by mieć niczym nieograniczony dostęp do niej.
– Będziesz mi go potem zapinał –
powiedziała pewna swego, ale oderwała się od niego tylko na momencik, by potem
jeszcze intensywniej wedrzeć się swoim językiem do jego ust.
– Idźcie do darkroomu, na koszt
firmy – rzekł Witek, który nagle znalazł się przy nich, ale na szczęście z
kluczem.
– Ja skorzystam, nie chcę sobie
psuć opinii – stwierdziła Amanda i wcisnęła klucz w dłonie swojego
potencjalnego kandydata do seksu na dzień dzisiejszy.
Dotarli do drzwi, były czerwone i
miały duży napis. Amanda ubolewała w myślach nad swoim rozpiętym stanikiem co
było dla niej bardzo niewygodne, ale postanowiła go nie zapinać. Nie widziała
sensu w poprawianiu czegoś co miała za momencik zdjąć. Damianowi jednak trzęsły
się ręce i ta chwilka przedłużała się niemiłosiernie, chłopak nie mógł opanować
ani siebie, ani swoich odruchów, a już z pewnością nie mógł powstrzymać swojej
erekcji, która dawała się we znaki w luźnych bokserkach i jeszcze luźniejszych
spodniach.
– Nie no, stary, nie wierzę. Ty,
twój pierwszy raz i taka dżaga – mówił w myślach sam do siebie Damianek.
– Ja otworzę – zadecydowała
Amanda i na zimno, bez żadnych trzęsień wepchnęła klucz do dziurki w zamku.
Niczym w szermierce jej ruch był zdecydowany. Chwyciła Damiana za kark i po
otwarciu na oścież drzwi bezceremonialnie wepchnęła go do środka. Przekluczyła
zamek i usiadła na nim okrakiem.
Damian siedział na średnio
wygodnej kanapie, ale nie zamieniłby tej chwili swojego życia na żadną inną.
Poczuł jej spocone włosy na swoich policzkach i karku, oraz trochę na
ramionach. Pachniały jakimś szamponem waniliowym, czuł to dokładnie. Wyobrażał
sobie, że ona cała pachnie wanilią. Pocałunek był długi, intensywny i tak
namiętny, że oboje nie potrafili złapać tchu.
– Nie wkręcaj sobie nic, proszę.
To tylko tak dla sportu, chłopaku – powiedziała pewna swego dziewczyna i
postanowiła wywalić go na kanapę tak by na niej leżał, a nie siedział.
Bezceremonialnie więc go popchnęła, a on ułożył się tak jak tego żądała.
– Jaki jesteś z historii? –
dopytywała odwiązując mu sznureczki przy dresach.
– Skąd to pytanie? – zapytał
przestraszony, bo bał się teraz tego co miało nastąpić, choć równie mocno tego
pragnął. To był zwyczajny strach przed pierwszym razem, coś jak przed pierwszym
dniem w pracy, pierwszym krokiem, pierwszą przejażdżką na rowerze, bez bocznych
kół.
– Jesteś prawiczkiem, chcę ci
pomóc – powiedziała przyjacielsko spuszczając jego spodnie do kolan. – Tu
akurat wyglądasz imponująco – rzekła i liznęła językiem jego penisa od krańca,
aż po samą żołądź. Damianem wstrząsnęły drgawki, ale siłą woli powstrzymał
wytrysk.
– Jestem słaby z historii – rzekł
prędko bo nagle pojął o co jej chodziło. Kobieta uśmiechnęła się przyjacielsko
do chłopca i na chwilę z niego zeszła z zamiarem zdjęcia stringów, potem jednak
zmieniła zdanie, uznała, że może je odchylić, mniej go tym speszy, a i potem
nie będzie problemu z szukaniem bielizny. Zapięła jednak swój stanik,
nienawidziła mieć rozpiętego jak jakaś dziwka.
– A znasz chociaż Piastów, nie
musi być chronologicznie – powiedziała pytająco.
– Wymienię sobie piłkarskie, te,
no te…
– Kluby – znalazła za niego odpowiednie
słowo i poczuła jego penisa na swojej łechtaczce. Wykonała ruchy erotyczne
jakby zaczynała galop, ale chciała by jego fiut trochę zwilgotniał. Usiadła na
nim pierw delikatnie.
Damian wtedy poczuł ten nieznany
dyskomfort, taki intensywny smak podniecenia. Czuł się zdominowany, to jemu się
nieco nie podobało, ale i tak ta chwila wydawała mu się jedyną, niepowtarzalną,
wyjątkową. Kobieta usiadła tak, że wszedł w nią cały.
– Trzymasz się? – zapytała
przyjaźnie, z uśmiechem niewinnej dziewczynki, a on zmazał z twarz strach i
zaczął wykonywać ruchy. Pierw czynił to niezdarnie, trochę nieśmiało i przez to
nie poranie.
– Mocniej, nie zrobisz mi
krzywdy. Podoba mi się to, więc śmiało – zachęciła go, a jej słowa dały
odpowiedni rezultat. Jej stringi go trochę obcierały i naciskały, a to wzmagało
jego popęd seksualny, zaczął wymieniać w myśli wszystkie kluby jakie tylko
znał, ale umysł mu wariował i nie potrafił się na tym skoncentrować. W
rezultacie kilka razy wymieniał jeden klub i tak w kółko. Nagle zaczęli się
zgrywać, stali się na te trzy minuty i dwadzieścia jeden sekund jednym ciałem….
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń