czwartek, 21 marca 2013

Amanda Wieczorek i Damian Maciejewski-Dobrowolski - Fragment 5

Fragment 5
Narracja (Adrian i Iwan)


Bar był zatłoczony, taka natura tego miejsca. Niby biedna dzielnica, biedny naród, a każdy kto pije na wódę ma, każdy kto pani, na fajki ma. Tak tu już się żyje. Damian spojrzał wymownie na Sebastiana i zachęcił go ruchem głowy by się nieco wyluzował.
– Sorka stary, ale pierwszy raz jestem w takim miejscu! – krzyknął jeden do ucha drugiemu.
– A ja jestem tu średnio raz w tygodniu! – odkrzyknął. – Bywałbym w lepszych miejscach, ale tu mają najtaniej i tu znam barmana. Sprzeda mi wszystko.
– Tego barmana? – zapytał Seba i wskazał palcem wskazującym na Witolda.
– No pewne, jego to każdy zna. Ma najlepszy towar, prosto od mojego starego, ale się nie wysyp. Jak się wysypiasz to kumple mojego staruszka ci jaja ukręcą, a ty nawet nie wiesz ilu ich jest, nie wiesz co oni robią, jak potrafią zniszczyć człowiekowi chęci do życia.
– A ty skąd niby to wiesz? – zapytał Sebastian kiedy zasiedli przy barze.
I tak się rozpoczęła ich prawdziwa, a nie udawana przyjaźń. Damian Nikodem Maciejewski – chłopak z patologicznej dzielnicy, biednego domu, kochający ponad wszystko matkę i szanujący swoją godność, oraz zawierzający w uliczny honor. Dzieciak, który nie miał nic więcej niż to co wymienione. Sebastian Filip Przybylski – ten z kolei nie miał nawet tego co jego towarzysz teraźniejszej eskapady. Miał pełną rodzinę, ale tak naprawdę tylko rodzeństwo uważał za godne jego uczucia. Cała reszta to tylko pozoru i materializm. Byli jak scena wielkiej podłości, bólu, męki o scena wielkich pomników, sukcesów i draństw dla zarobku. Obaj równie inteligentni, każdy na swój sposób przystojny, dopiero wkraczający w dorosłość, a już im się od niej rzygać chciało, jakby się za bardzo nią zachłysnęli gdy nabierali pierwszego tchu, gdy pierwszy raz wykazali się dojrzałością. To tak jak niemowlę, które przychodzi na świat i płacze nie tyle z zimna, co z powodu tego, że za dużo ma na raz, za dużo na raz doświadcza.
Brunet – Damian pierwszy raz zachłysnął się złą dojrzałością gdy bronił matkę przed ojczymem i uderzył go kijem bejzbolowym, a potem spierdalał ile sił w nogach przeskakując po kilka schodów jednocześnie. Przeliczył wtedy swoje możliwości chcąc przekroczyć barierkę i złamał nogę. Miał tylko sześć lat.
Blondyn – Sebastian miał okazje być dobrze dojrzały, zajmował się siostrą, dobrze uczył, zdawał z wyróżnieniem do następnej klasy, ale tak naprawdę dorosły stał się w chwili gdy stanął w obronie Małgośki, w obronie tej właśnie siostry, na którą matka po raz kolejny w życiu podniosła rękę.
Na pierwszy rzut oka nie łączyło ich nic, ale jakby wejść w to głębiej to łączyło ich niemal wszystko. Oboje chcieli skończyć inaczej niż ich ojcowie, ale oboje byli jakby w matni i nie potrafili się z tego wyrwać. Obydwoje chcieli mieć wartościowe kobiety, z innego świata niż sami pochodzą, ale jednocześnie pragnęli wyuzdania i ostrej dziwki jak na scenach w pornosach, które oglądali na słuchawkach nocami w obawie, że ktoś ich kiedyś na tym nakryje. Oboje chcieli dobrze zarabiać i mieć dobrą pracę w przyszłości, ale żaden nie chciał się zbytnio zaharowywać. Oboje udawali kogoś kim nie są… Jeden złego bez uczuć, serca i problemów, a drugi idealnego, grzecznego i ułożonego, a przecież żaden z nich takim naprawdę nie był. W nich było coś z interpretacji Ying i Yang – Czarna kropelka zła, na białym nieskazitelnym tle, oraz biała kropelka dobra na czarnym brudzie. Taka prawda – nikt nie jest do końca zły, ale też nikt nie może być w pełni dobrym. Tylko w którym było więcej dobroci, a w którym więcej zła? Tego jeszcze oni sami nie wiedzieli.

Powiedz czy chcesz do baru
Czy do konfesjonału
Jeśli trzeba zaprowadzę cię tam

– Widzisz tę kobietę? – zapytał Seba pijąc piwo i wskazał palcem na blondynę w kręconych włosach.
– Tak, co z nią?
– Gada ze mną…
– Nie wierzę, dzieciaku, spanuj i nie ściemniaj – wykpił go Damian.
– Udowodnię ci to, jest z koleżankami, załatwię ci wjazd do ich loży, zakład? – zapytał Seba.
– O półkę dobrej trawy. – Damian uścisnął dłoń swojego nowego przyjaciela, a Witek zza baru przeciął zakład.
Blondyn pewnym krokiem podszedł do loży, stanął za kobietą, a dwie blondyny, które jej towarzyszyły uśmiechnęły się skrycie. One siedziały bowiem naprzeciwko i doskonale widziały Sebastiana.
– Cześć pani nauczycielko – szepnął jej do ucha i dał buziaka w policzek. Po trzeźwemu nigdy by się na to nie odważył, ale po trzech piwach niemal każdy jest zdolny do niemal wszystkiego.
– Cześć Sebuś. Dziewczyny, poznajcie. To jest najlepszy uczeń renomowanego gimnazjum.
– Witaj Sebastian. Ja jestem najlepszą uczennicą renomowanego liceum – przestawiła się Amanda Wieczorek i podała mężczyźnie zabandażowaną dłoń do uściśnięcia. – Przepraszam, drobny wypadek z kieliszkiem – wyznała z uśmieszkiem.
– Ja jestem Dominika, zwykła uczennica, zwykłego gimnazjum I musze właśnie spadać do tej szkoły. Jest szósta rano. Przydałoby mi się umyć choćby włosy, mam na sobie tonę lakieru – rozpaczała Dominika.
– Właśnie, jest szósta rano. Jesteśmy alkoholiczkami, pijemy od rana! – wykrzyknęła uradowana Amanda, oblizała wierzch swojej dłoni, na której znajdowała się sól i przechyliła kolejny kieliszek tequili tego wieczoru i zagryzła cytryną po którą nawet się nie pofatygowała jej dłoń. Cytryna po prostu nagle znalazła się w jej ustach.
– Nie ma za co dziękować – powiedział żartobliwie Damian. – Chciałem tylko ułatwić – wyznał, ale ona nie miała mu tego czynu za złe, był bowiem delikatny, nawet więcej niż przyjemny.
– Przedstaw się! – zażądała już lekko wcięta.
– To ty się chłopcze przedstawiaj, a ja się żegnam – wyjaśniła Dominika i przeszła za Amandy plecami, po miękkich obiciach loży.
– Damian – wyznał z uśmiechem i usiadł na miejscu, który ustąpiła jasna blondynka. Tylko on nie przeszedł za plecami Amandy, a podniósł ją kiedy już siedział i prześlizgnął się jakby pod jej tyłkiem udami. Przez chwile poczuł krągłości jej pośladków i musiał przyznać sam przed sobą, że pociągała go, była niezła.
– Przegrałeś – stwierdził Seba i uprzejmie poprosił Natalie ruchem głowy by się odsunęła, tak by i on mógł usiąść.
– Ja? Nie załatwiłeś mi wlotu to tej loży. Mogę postawić trawę tej cytrynie i tej pani, ale nie tobie cieniaku – zaśmiał się Damian.
– Ej, ej chłopcy, albo zachowujecie się dojrzale, albo papa. Zawsze możecie iść do innej piaskownicy – rzekła stanowczo Natalia, która była kiedyś na zastępstwie w klasie, której członkiem był Bastek, a on teraz siedział tuż obok niej i dawał barmanowi znak by dostarczył im kolejną butelkę tequili.
– To zależy czy taka pewna formena foremka, zechce mi towarzyszyć w drodze do mojej piaskownicy? – rzekł pytająco Damian i spojrzał Amandzie wymownie w oczy podpierając się na łokciu o stolik barowy.
– Spadaj dzieciaku, ty nie moja liga wiekowa, ja lubię niestety starszych – wyznała prosto z mostu ta idealna nastoletnia piękność, ale po skończeniu drugiej butelki wszystko już wyglądało inaczej…
***
Damian choć był dopiero chłopcem… co prawda wyrośniętym, ale jednak chłopcem, trzymał pewnie swoją nową towarzyszkę za dłoń. Schodzili właśnie z parkietu…
– Ten klub jest cudowny, nie znam drugiego takiego gdzie można się zabawiać całą dobę! – krzyknęła mu Amanda do ucha.
– A ja nie znam drugiej takiej, z którą chciałbym się tak bawić całe doby, do końca świata i o jeden dzień dłużej! – odkrzyknął jej i puścił oczko niczym amant z filmu akcji, typu agenta 007.
– Kłamca jak chuj – powiedziała niezbyt kulturalnie, ale szczerze. – Już ci wyjaśnię do czego zmierzam. Nie wytrzymałbyś ze mną za długo, bywam bardzo kapryśna.
– Lubię kapryśnice, są bardziej smakowe – wyznał Damian i wykorzystał pozycje w jakiej się znajdywali, oraz miejsce. Wsunął Amandę jednym stanowczym ruchem w wąską wnękę i przywarł swoimi ustami do jej ust.
Chłopak wtedy myślał prosto – wszystko, albo nic. Pierdolnie ci w twarz, albo przeżyjesz swój pierwszy raz. Kobieta ku jego zaskoczeniu odwzajemniła pocałunek. Zamieniła się jednak z nim na miejsca, czuła, że jest za mało doświadczony by dominować. Dłoń Damiana instynktownie znalazła się na jednym z jej piersi, drażnił sutek przez cienką bluzeczkę i stanik, a potem wsunął dłoń bezceremonialnie pod bluzkę i zamanewrował stanikiem tak, by mieć niczym nieograniczony dostęp do niej.
– Będziesz mi go potem zapinał – powiedziała pewna swego, ale oderwała się od niego tylko na momencik, by potem jeszcze intensywniej wedrzeć się swoim językiem do jego ust.
– Idźcie do darkroomu, na koszt firmy – rzekł Witek, który nagle znalazł się przy nich, ale na szczęście z kluczem.
– Ja skorzystam, nie chcę sobie psuć opinii – stwierdziła Amanda i wcisnęła klucz w dłonie swojego potencjalnego kandydata do seksu na dzień dzisiejszy.
Dotarli do drzwi, były czerwone i miały duży napis. Amanda ubolewała w myślach nad swoim rozpiętym stanikiem co było dla niej bardzo niewygodne, ale postanowiła go nie zapinać. Nie widziała sensu w poprawianiu czegoś co miała za momencik zdjąć. Damianowi jednak trzęsły się ręce i ta chwilka przedłużała się niemiłosiernie, chłopak nie mógł opanować ani siebie, ani swoich odruchów, a już z pewnością nie mógł powstrzymać swojej erekcji, która dawała się we znaki w luźnych bokserkach i jeszcze luźniejszych spodniach.
– Nie no, stary, nie wierzę. Ty, twój pierwszy raz i taka dżaga – mówił w myślach sam do siebie Damianek.
– Ja otworzę – zadecydowała Amanda i na zimno, bez żadnych trzęsień wepchnęła klucz do dziurki w zamku. Niczym w szermierce jej ruch był zdecydowany. Chwyciła Damiana za kark i po otwarciu na oścież drzwi bezceremonialnie wepchnęła go do środka. Przekluczyła zamek i usiadła na nim okrakiem.
Damian siedział na średnio wygodnej kanapie, ale nie zamieniłby tej chwili swojego życia na żadną inną. Poczuł jej spocone włosy na swoich policzkach i karku, oraz trochę na ramionach. Pachniały jakimś szamponem waniliowym, czuł to dokładnie. Wyobrażał sobie, że ona cała pachnie wanilią. Pocałunek był długi, intensywny i tak namiętny, że oboje nie potrafili złapać tchu.
– Nie wkręcaj sobie nic, proszę. To tylko tak dla sportu, chłopaku – powiedziała pewna swego dziewczyna i postanowiła wywalić go na kanapę tak by na niej leżał, a nie siedział. Bezceremonialnie więc go popchnęła, a on ułożył się tak jak tego żądała.
– Jaki jesteś z historii? – dopytywała odwiązując mu sznureczki przy dresach.
– Skąd to pytanie? – zapytał przestraszony, bo bał się teraz tego co miało nastąpić, choć równie mocno tego pragnął. To był zwyczajny strach przed pierwszym razem, coś jak przed pierwszym dniem w pracy, pierwszym krokiem, pierwszą przejażdżką na rowerze, bez bocznych kół.
– Jesteś prawiczkiem, chcę ci pomóc – powiedziała przyjacielsko spuszczając jego spodnie do kolan. – Tu akurat wyglądasz imponująco – rzekła i liznęła językiem jego penisa od krańca, aż po samą żołądź. Damianem wstrząsnęły drgawki, ale siłą woli powstrzymał wytrysk.
– Jestem słaby z historii – rzekł prędko bo nagle pojął o co jej chodziło. Kobieta uśmiechnęła się przyjacielsko do chłopca i na chwilę z niego zeszła z zamiarem zdjęcia stringów, potem jednak zmieniła zdanie, uznała, że może je odchylić, mniej go tym speszy, a i potem nie będzie problemu z szukaniem bielizny. Zapięła jednak swój stanik, nienawidziła mieć rozpiętego jak jakaś dziwka.
– A znasz chociaż Piastów, nie musi być chronologicznie – powiedziała pytająco.
– Wymienię sobie piłkarskie, te, no te…
– Kluby – znalazła za niego odpowiednie słowo i poczuła jego penisa na swojej łechtaczce. Wykonała ruchy erotyczne jakby zaczynała galop, ale chciała by jego fiut trochę zwilgotniał. Usiadła na nim pierw delikatnie.
Damian wtedy poczuł ten nieznany dyskomfort, taki intensywny smak podniecenia. Czuł się zdominowany, to jemu się nieco nie podobało, ale i tak ta chwila wydawała mu się jedyną, niepowtarzalną, wyjątkową. Kobieta usiadła tak, że wszedł w nią cały.
– Trzymasz się? – zapytała przyjaźnie, z uśmiechem niewinnej dziewczynki, a on zmazał z twarz strach i zaczął wykonywać ruchy. Pierw czynił to niezdarnie, trochę nieśmiało i przez to nie poranie.
– Mocniej, nie zrobisz mi krzywdy. Podoba mi się to, więc śmiało – zachęciła go, a jej słowa dały odpowiedni rezultat. Jej stringi go trochę obcierały i naciskały, a to wzmagało jego popęd seksualny, zaczął wymieniać w myśli wszystkie kluby jakie tylko znał, ale umysł mu wariował i nie potrafił się na tym skoncentrować. W rezultacie kilka razy wymieniał jeden klub i tak w kółko. Nagle zaczęli się zgrywać, stali się na te trzy minuty i dwadzieścia jeden sekund jednym ciałem….


1 komentarz: