Fragment 2
Amanda (Magdalena)
Amanda (Magdalena)
Po wejściu niemalże od razu ujrzałam Kamila.
Wyjątkowy blondyn z sercem jak kamień, a jednak ten kamień jest miły w dotyku
jak jedwab i cenny jak diament. Może gdyby trafił na odpowiednią kobietę i
oszlifowałaby tak cenny skarb na prawdziwy brylant, byłby jeszcze bardziej
uroczy, ale jednak najpierw on musiałby tego sam chcieć i jej swoje serce
ofiarować. Podeszłam do niego, a ten… ten… No dobra, nie będę go obrażać, ale
miało być debil, wysłał mnie do Aleksa po drinka. Czy ja naprawdę wyglądam jak
kelnerka? Cóż, znałam Kamila już na tyle długo, by spełnić jego prośbę. On sam
wiedział jednak, na czym ona będzie polegała. Mogłam udać się do baru w celu
złożenia zamówienia, ale nigdy, przenigdy nie zaniosę mu tego do stolika.
Miałam okazję pokonwersować z Aleksem i nieco żałowałam, że Kamiś przerwał nam
tę konwersację. Jednak wiedziałam od razu, że taki facet jak Olek potrzebuje
czegoś więcej niż przelotnego romansu z licealistką, dlatego nie zamierzałam
zacząć nawet z nim flirtować.
Atmosfera była miła, wszystko przebiegało świetnie.
Tylko ten jebany sms!
Amandka proszę cię, uratuj mamusię i zostań dziś z
braćmi. Później, jak chcesz, możesz się na powrót wyprowadzić.
Na dobrą sprawę, nie wiem czemu zamierzałam spełnić
jej prośbę. Była moją matką, ale nic nas nie łączyło, prócz krwi w żyłach.
Łatwiej i przyjemniej było mi myśleć, że spełniam jej życzenie dla moich
przyrodnich braci, bo ona gotowa jeszcze zostawić ich samych bez opieki.
Boże,
jak pomyślę, że dwóch sześciolatków miałoby zajmować się rocznym Igorem przez
całą noc, to mnie krew zalewa. Szepnęłam Kamilowi na ucho, że ja muszę uciekać
i czy mnie odprowadzi. Oczywiście nie odmówił, Kamil należał do tego typu
mężczyzn, co wszystko robili odwrotnie od reszty tego słabego gatunku. Jemu
łatwiej było odmówić seksu niż odmówić zrobienia kolacji – inni, jakich
spotkałam w swoim krótkim życiu, zwykle odmawiali tego drugiego. Strasznie się
zdziwił gdy zmierzaliśmy nie w stronę mieszkania mojej koleżanki, a w stronę
mojego rodzinnego domu. Wyjaśniłam mu, że mam zostać z młodymi i że to kwestia
mojego wyboru.
– No to pewnie będziesz się tam nudzić? – zapytał.
– Pewnie jak zasną, to tak – przytaknęłam.
– Ten młody, z tego co pamiętam, mnie uwielbia –
powiedział z uśmiechem Kamil, stojąc ze mną przed obskurną klatką schodową.
– Bo robiłeś nim samoloty, gdybyś odmówił, to byłbyś
be. Więc tak nie szpanuj ziomie – powiedziałam i uderzyłam go w pierś pięścią,
ale tak delikatnie, na żarty.
– No to niech ma malec jakąś frajdę z życia i wuj
Kamil się wprosi do niego w odwiedziny.
Nie wiem dlaczego, ale jego słowa spowodowały, że
się uśmiechnęłam.
– Nie no, daj spokój. Sylwia będzie zła –
powiedziałam. Nie miałam z żoną Kamila dobrych kontaktów. W moim towarzystwie
lożę dla vipów zajmowały tylko osoby silne, pewne siebie, ale i takie, co
wykazują się odrobiną empatii i asertywności. Sylwia więc nie siedziała w tej
loży, ale to nie znaczy, bym miała ją naumyślnie krzywdzić.
– Nie będzie. Nie marudź, bo pomyślę, że mnie nie
chcesz – powiedział.
– No dobra, ale uprzedzam, że nie wiem, co tam
zastaniesz. Bo wiesz, Łukasz powinien z nimi być. Nie wiem czy śpi pijany, czy
gdzieś zabalował – wyjaśniłam bez krępacji, przecież to nawet nie był mój
ojczym. Czemu więc miałam się wstydzić za kogoś, kto nie był członkiem mojej
rodziny nawet w najmniejszym stopniu?
– Spokojnie, Amanda, da się radę. Nie takie rzeczy w
życiu widywałem – powiedział i
przepuścił mnie w drzwiach.
– Kocham cię, wiesz? Tylko sobie za dużo nie myśl.
Kocham cię jak brata, takiego z wyboru – powiedziałam zgodnie z prawdą.
– Wiem, siostra – powiedział – z wyboru – dodał pod
nosem.
Ja naprawdę cieszyłam się, że go mam. No dobra, nie
mam go, bo nie da się posiadać człowieka, lecz na nim zawsze mogłam polegać.
Zawsze mogłam mu wszystko powiedzieć i mieć pewność, że to nie trafi do uszu
osób trzecich. Choć znaliśmy się stosunkowo krótko, bo raptem cztery miesiące,
czułam, jakbyśmy znali się całe życie i to całe życie co jeszcze przed nami,
mieliśmy na to, by się znać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz