Fragment 3
Hubert (Iwan)
– To mieszkanie wymaga
generalnego remontu – to było pierwsze co powiedziałem kiedy ogarnąłem wzrokiem
nagie ściany i brak odzienia na podłodze.
– Jutro odbiorę alimenty z
urzędu, matka też obiecała mi dopomóc i sypnąć jakieś dwie stówki z zasiłku
jaki dostanie to umaluje ściany i położę tapetę – odpowiedziała pewna, że tak
właśnie będzie.
– Mam dla ciebie dobrą
wiadomość. Ty wstaw róże do wazonu, a ja zbiegnę do samochodu po farbę. Tylko
uważaj, nie pokłuj się! – warknąłem ostatnie zdanie.
– Dobrze – odpowiedziała
pokornie, co do tej kobiety kompletnie nie pasowało.
Po pięciu minutach podążałem z
dwiema dużymi wiaderkami na drugie piętro, by po chwili mieć Amandę przed sobą
w samej bieliźnie, okrytej tylko i wyłącznie rozwiązanym szlafrokiem.
– Kremowe do salonu i niebieskie
do sypialni – oznajmiłem kładąc oba na podłodze i starałem się stłumić to co
działo się w tej chwili w moich slipach.
– Sypialnia miała być czerwona –
stwierdziła obrażonym tonem.
– Co za różnica? – zapytałem i
byłem wkurwiony na nią już od teraz. Czy ta kobieta zawsze musiała się ze mną
pokłócić? I po jaką cholerę ja ją utrzymuje? – zadawałem sobie takie pytania w
myślach.
– Spora. Czerwony, a niebieski
to dwa inne kolory weź sobie wyobraź – rzuciła jeszcze bardziej obrażonym tonem
niż poprzednią wypowiedź.
– Czerwony, Amanda do cholery!
Czułbym się w takim kolorze jak w burdelu – wyjaśniłem.
– Traktujesz mnie jak swoją
prywatną prostytutkę, wiec co za różnica? – zapytała z pasją w głosie godną
wojownika, a nie skąpo ubranej dziewczyny.
– Znowu to samo – wyszeptałem
przez zęby i usiadłem na krześle, które jeszcze obite było w folie. – Skąd masz
meble? – zapytałem po chwili spoglądając na stół, który miałem przed sobą.
– Mam tylko stół, dwa krzesła,
meble kuchenne, które tutaj były i materac. Nie nazwałabym tego umeblowaniem,
wiesz? – odcięła się.
– Ogarnę łóżko do końca
przyszłego tygodnia, tak jak obiecałem. Nie rozumiem po co chciałaś się tak
szybko wprowadzić. Mogłaś wytrzymać jeszcze trochę u matki, a ja doprowadziłbym
w tym czasie mieszkanie do ładu.
– A czujesz ten klimat? –
zapytała tak słodko i dziko zarazem.
– Jaki klimat? – dopytywałem
zbliżającej się do mnie kobiety.
– Taki – zaczęła, a jej kolano
wylądowało na siedzeniu krzesła miedzy moimi nogami. – Jakbyś miał dziwkę na
melinie, nie sądzisz? – zapytała po chwili wplatania mi swoich palców we włosy.
– Nie wierzę, że nazwałaś się
dziwką.
– To tylko zabawa. Wczuj się w
rolę – poleciła ostrym tonem.
– Zrobisz ze mnie kiedyś jakieś
monstrum. Stworzysz potwora i to się odbije przeciwko tob… – nie dokończyłem bo
jej usta zamknęły moje najskuteczniejszym sposobem. Później jej wargi błądziły
po mojej szyi, zasysały moją skórę, a jej język liznął moje ucho.
– Weź mnie jak dziwkę, proszę –
wyszeptała, a to na mnie podziałało jak afrodyzjak.
Natychmiast wstałem, ale
zadbałem też o to by nie zrzucić jej na ziemię. Pchnąłem ją na stół.
Przytrzymując swoją dłoń na jej plecach docisnąłem ją do blatu. Jej szkolna
spódniczka w niebieską kratkę niemal od razu powędrowała do góry, a stringi
zsunąłem na dół zaraz po tym jak wymierzyłem jej siarczystego klapsa w jeden z
pośladków...
Nadeszła noc, a spanie na
dmuchanym materacu do wygodnych i udanych nie należy, pomimo, że materacyk był
dwuosobowy. Udałem się więc do kuchni w celu włączenia czajnika elektrycznego.
Chciałem przyrządzić sobie jakąś kanapkę na szybko, ale lodówka okazała się
niemal pusta. Było w niej tylko jakieś smarowidło, cebula, ketchup, oraz olej.
– Nie mogłaś powiedzieć, że nie
masz na zakupy – powiedziałem z wyrzutem sam do siebie, bo w rzeczywistości
byłem zły sam na siebie, że o to nie zadbałem. Pośpiesznie naciągnąłem na
siebie swoje ubranie i udałem się do pobliskiego całodobowego sklepu.
Wróciłem, załadowałem lodówkę niemal po same brzegi i
już z czystym sumieniem usiadłem przy stole z mocną herbatą i kanapkami. Zjadłem i poczułem Amandy wzrok na sobie.
– Zrobiłem zakupy – po tych
moich słowach szybko poderwała się z miejsca i otworzyła lodówkę.
– I po jaką cholerę kupiłeś tego
aż tyle!? – krzyknęła. – Mówiłam ci już nie raz, że nie potrzebuje twojej
litości! Ograniczyć się miałeś do biżuterii i kosmetyków!
– Nie możesz chodzić głodna –
stwierdziłem.
– To nie twoja sprawa!
– Nie wykłócaj się ze mną,
proszę. Nie w takiej sprawie – szepnąłem jej do ucha stając za nią. Głaskałem
ją po ramionach i czekałem cierpliwie aż przestaną drżeć, a ona się uspokoi.
– Dobra, niech ci będzie.
Przepraszam, że wybuchłam – powiedziała odwracając twarz w moją stronę.
– Całus na zgodę i wybaczę z
miejsca. – Jej usta spotkały się z moimi w romantycznym pocałunku, ale był on
pełen zwierzęcego instynktu, pierwotnej walki jaka rozgrywa się od wieków
między mężczyzną, a kobietą.
W ułamku sekundy poczułem, że w
moje plecy wbija się kuchenny zlewozmywak, a Amanda zdejmuje ze mnie zwykły,
biały podkoszulek…
– Weź prysznic, a ja przygotuje
coś do jedzenia – powiedziałem do niej gdy już było po wszystkim i myłem
jednocześnie dłonie.
– Nie wiedziałam, że masz tyle
siły by utrzymać mnie tak długo w powietrzu. – Puściła do mnie oczko.
– Ściana była pomocna –
odrzekłem. – Zapiekanki, czy może jakiś pełnowartościowy posiłek.
– Czyli jaki? – zapytała.
– Schabowy, frytki i ogórek.
– Ogórek? – zapytała kpiąco.
– Idź lepiej pod ten prysznic
dziewczyno. Czy tobie się wszystko musi z jednym kojarzyć? – zapytałem, ale nie
udzieliła odpowiedzi na to pytanie.
– Przypomniało mi się po prostu
nasze pierwsze spotkanie – rzekła po chwili.
– To nad zalewem, koło tych pól,
pod namiotami? – dopytywałem, choć wiedziałem dokładnie kiedy było nasze
pierwsze spotkanie i jak przebiegało. Miałem daty w pamięci. Wiedziałem kiedy
urodziny ma Amanda, a nie wiedziałem kiedy moja żona.
– Tak, to takie nawiązanie do
tego ogórka – stwierdziła, a po chwili usłyszałem jak woda kapie na łazienkowe
płytki z głośnym oddźwiękiem, który mi zakłócał piękny głosik tej blondyny.
– Co ty mówiłaś? – zapytałem
wchodząc do łazienki i otwierając kabinę natryskową.
– Ten ogórek mi się skojarzył z
tym pierwszym spotkaniem.
– A tak, tak, rzeczywiście. To
moja pamięć po prostu pominęła.
– Co ty nim wtedy testowałeś? –
dopytywała.
– Amando, nie pamiętam. Byłem
pijany. Może zaprosisz mnie pod prysznic, a nocny obiad zrobimy wspólnie po tym
prysznicu? – zapytałem z nadzieją, że odpowiedź będzie twierdząca.
Nie odpowiedziała mi, ale
pociągnęła mnie za koszulkę do wewnątrz kabiny natryskowej. Szybko uniosłem nogę do góry by się czasem nie
wywalić i przycisnąłem drobne ciało tej kobietki do zimnych płytek, przywarłem
swoje wargi do jej ust, swoje palce położyłem na jej piersi delikatnie
ściskając, a jej drobne dłonie błądziły po moim ciele, pod moją mokrą i
przylegającą do ciała podkoszulką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz