czwartek, 21 marca 2013

Amanda Wieczorek i Hubert Witanow - Fragment 3

Fragment 3
Hubert (Iwan)

– To mieszkanie wymaga generalnego remontu – to było pierwsze co powiedziałem kiedy ogarnąłem wzrokiem nagie ściany i brak odzienia na podłodze.
– Jutro odbiorę alimenty z urzędu, matka też obiecała mi dopomóc i sypnąć jakieś dwie stówki z zasiłku jaki dostanie to umaluje ściany i położę tapetę – odpowiedziała pewna, że tak właśnie będzie.
– Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Ty wstaw róże do wazonu, a ja zbiegnę do samochodu po farbę. Tylko uważaj, nie pokłuj się! – warknąłem ostatnie zdanie.

– Dobrze – odpowiedziała pokornie, co do tej kobiety kompletnie nie pasowało.
Po pięciu minutach podążałem z dwiema dużymi wiaderkami na drugie piętro, by po chwili mieć Amandę przed sobą w samej bieliźnie, okrytej tylko i wyłącznie rozwiązanym szlafrokiem.
– Kremowe do salonu i niebieskie do sypialni – oznajmiłem kładąc oba na podłodze i starałem się stłumić to co działo się w tej chwili w moich slipach.
– Sypialnia miała być czerwona – stwierdziła obrażonym tonem.
– Co za różnica? – zapytałem i byłem wkurwiony na nią już od teraz. Czy ta kobieta zawsze musiała się ze mną pokłócić? I po jaką cholerę ja ją utrzymuje? – zadawałem sobie takie pytania w myślach.
– Spora. Czerwony, a niebieski to dwa inne kolory weź sobie wyobraź – rzuciła jeszcze bardziej obrażonym tonem niż poprzednią wypowiedź.
– Czerwony, Amanda do cholery! Czułbym się w takim kolorze jak w burdelu – wyjaśniłem.
– Traktujesz mnie jak swoją prywatną prostytutkę, wiec co za różnica? – zapytała z pasją w głosie godną wojownika, a nie skąpo ubranej dziewczyny.
– Znowu to samo – wyszeptałem przez zęby i usiadłem na krześle, które jeszcze obite było w folie. – Skąd masz meble? – zapytałem po chwili spoglądając na stół, który miałem przed sobą.
– Mam tylko stół, dwa krzesła, meble kuchenne, które tutaj były i materac. Nie nazwałabym tego umeblowaniem, wiesz? – odcięła się.
– Ogarnę łóżko do końca przyszłego tygodnia, tak jak obiecałem. Nie rozumiem po co chciałaś się tak szybko wprowadzić. Mogłaś wytrzymać jeszcze trochę u matki, a ja doprowadziłbym w tym czasie mieszkanie do ładu.
– A czujesz ten klimat? – zapytała tak słodko i dziko zarazem.
– Jaki klimat? – dopytywałem zbliżającej się do mnie kobiety.
– Taki – zaczęła, a jej kolano wylądowało na siedzeniu krzesła miedzy moimi nogami. – Jakbyś miał dziwkę na melinie, nie sądzisz? – zapytała po chwili wplatania mi swoich palców we włosy.
– Nie wierzę, że nazwałaś się dziwką.
– To tylko zabawa. Wczuj się w rolę – poleciła ostrym tonem.
– Zrobisz ze mnie kiedyś jakieś monstrum. Stworzysz potwora i to się odbije przeciwko tob… – nie dokończyłem bo jej usta zamknęły moje najskuteczniejszym sposobem. Później jej wargi błądziły po mojej szyi, zasysały moją skórę, a jej język liznął moje ucho.
– Weź mnie jak dziwkę, proszę – wyszeptała, a to na mnie podziałało jak afrodyzjak.
Natychmiast wstałem, ale zadbałem też o to by nie zrzucić jej na ziemię. Pchnąłem ją na stół. Przytrzymując swoją dłoń na jej plecach docisnąłem ją do blatu. Jej szkolna spódniczka w niebieską kratkę niemal od razu powędrowała do góry, a stringi zsunąłem na dół zaraz po tym jak wymierzyłem jej siarczystego klapsa w jeden z pośladków...
Nadeszła noc, a spanie na dmuchanym materacu do wygodnych i udanych nie należy, pomimo, że materacyk był dwuosobowy. Udałem się więc do kuchni w celu włączenia czajnika elektrycznego. Chciałem przyrządzić sobie jakąś kanapkę na szybko, ale lodówka okazała się niemal pusta. Było w niej tylko jakieś smarowidło, cebula, ketchup, oraz olej.
– Nie mogłaś powiedzieć, że nie masz na zakupy – powiedziałem z wyrzutem sam do siebie, bo w rzeczywistości byłem zły sam na siebie, że o to nie zadbałem. Pośpiesznie naciągnąłem na siebie swoje ubranie i udałem się do pobliskiego całodobowego sklepu.
Wróciłem, załadowałem lodówkę niemal po same brzegi i już z czystym sumieniem usiadłem przy stole z mocną herbatą i kanapkami. Zjadłem i poczułem Amandy wzrok na sobie.
– Zrobiłem zakupy – po tych moich słowach szybko poderwała się z miejsca i otworzyła lodówkę.
– I po jaką cholerę kupiłeś tego aż tyle!? – krzyknęła. – Mówiłam ci już nie raz, że nie potrzebuje twojej litości! Ograniczyć się miałeś do biżuterii i kosmetyków!
– Nie możesz chodzić głodna – stwierdziłem.
– To nie twoja sprawa!
– Nie wykłócaj się ze mną, proszę. Nie w takiej sprawie – szepnąłem jej do ucha stając za nią. Głaskałem ją po ramionach i czekałem cierpliwie aż przestaną drżeć, a ona się uspokoi.
– Dobra, niech ci będzie. Przepraszam, że wybuchłam – powiedziała odwracając twarz w moją stronę.
– Całus na zgodę i wybaczę z miejsca. – Jej usta spotkały się z moimi w romantycznym pocałunku, ale był on pełen zwierzęcego instynktu, pierwotnej walki jaka rozgrywa się od wieków między mężczyzną, a kobietą.
W ułamku sekundy poczułem, że w moje plecy wbija się kuchenny zlewozmywak, a Amanda zdejmuje ze mnie zwykły, biały podkoszulek…
– Weź prysznic, a ja przygotuje coś do jedzenia – powiedziałem do niej gdy już było po wszystkim i myłem jednocześnie dłonie.
– Nie wiedziałam, że masz tyle siły by utrzymać mnie tak długo w powietrzu. – Puściła do mnie oczko.
– Ściana była pomocna – odrzekłem. – Zapiekanki, czy może jakiś pełnowartościowy posiłek.
– Czyli jaki? – zapytała.
– Schabowy, frytki i ogórek.
– Ogórek? – zapytała kpiąco.
– Idź lepiej pod ten prysznic dziewczyno. Czy tobie się wszystko musi z jednym kojarzyć? – zapytałem, ale nie udzieliła odpowiedzi na to pytanie.
– Przypomniało mi się po prostu nasze pierwsze spotkanie – rzekła po chwili.
– To nad zalewem, koło tych pól, pod namiotami? – dopytywałem, choć wiedziałem dokładnie kiedy było nasze pierwsze spotkanie i jak przebiegało. Miałem daty w pamięci. Wiedziałem kiedy urodziny ma Amanda, a nie wiedziałem kiedy moja żona.
– Tak, to takie nawiązanie do tego ogórka – stwierdziła, a po chwili usłyszałem jak woda kapie na łazienkowe płytki z głośnym oddźwiękiem, który mi zakłócał piękny głosik tej blondyny.
– Co ty mówiłaś? – zapytałem wchodząc do łazienki i otwierając kabinę natryskową.
– Ten ogórek mi się skojarzył z tym pierwszym spotkaniem.
– A tak, tak, rzeczywiście. To moja pamięć po prostu pominęła.
– Co ty nim wtedy testowałeś? – dopytywała.
– Amando, nie pamiętam. Byłem pijany. Może zaprosisz mnie pod prysznic, a nocny obiad zrobimy wspólnie po tym prysznicu? – zapytałem z nadzieją, że odpowiedź będzie twierdząca.
Nie odpowiedziała mi, ale pociągnęła mnie za koszulkę do wewnątrz kabiny natryskowej. Szybko  uniosłem nogę do góry by się czasem nie wywalić i przycisnąłem drobne ciało tej kobietki do zimnych płytek, przywarłem swoje wargi do jej ust, swoje palce położyłem na jej piersi delikatnie ściskając, a jej drobne dłonie błądziły po moim ciele, pod moją mokrą i przylegającą do ciała podkoszulką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz