Fragment 4
Tomasz (Rudy)
Obudziłem się z zeszytem na
klacie, zaliczyłem szybki prysznic, bo przypomniało mi się, że jestem umówiony
z Amandą. Wreszcie przyszła, jak zwykle spóźniona o symboliczną prawie godzinę.
Otworzyłem jej drzwi i zaprosiłem do kuchni tak jak zazwyczaj. Zawsze mówiła,
że lubi klimat tego miejsca, że jest taki ciepły i domowy.
– Zmieńmy coś w tobie – wypaliła
nagle.
– Co chcesz we mnie zmienić? –
zapytałem z przerażeniem, ponieważ kiedy ona była czymś podekscytowana to nie
wróżyło nic dobrego dla mężczyzny.
– Idziemy dziś razem na imprę,
więc chcę w tobie widzieć prawdziwego przystojniaka.
– Wątpię, że to możliwe –
stwierdziłem smutno, ale ona tamtego dnia udowodniła mi, że dla niej nie ma
rzeczy niemożliwych.
Pierwsze co zrobiły to razem z
Dominiką, moją siostrą obcięły mi większość moich włosów, później Amanda
zabrała się za maszynkę, ale Dominika zabrała jej ją z rąk twierdząc, że boi
się o moje uszy.
– Lubisz rocka więc będzie
irokez – stwierdziła ta piękność o blond pasemkach.
Tak jak chciała, tak się stało.
Później nałożyła mi gdzie nie gdzieś czerwoną maskarę mojej siostry, oczywiście
na włosy i wszystko to spryskała lakierem.
– Teraz ty musisz mi nałożyć, bo
sama nie dam rady – zwróciła się Amanda do Dominiki.
– Będziecie wyglądać jak para –
wypaliła moja siostra.
– Bo idziemy tam jako para… para
przyjaciół. – Zasmuciła mnie trochę ta końcówka jej wypowiedzi, ale wiedziałem,
że u tej kobiety nie mam szans.
Później sprawa poszła już
łatwiej niż z fryzurą. Biały podkoszulek, czerwona koszula, dżinsowe rurki i
czarne szelki. Amanda oczywiście jak zawsze wczuła się w klimat i albo robiła
to dla mnie, albo naprawdę lubiła te domówki w pseudo skłotach. Miała na sobie
dżinsową, obcisłą sukienkę ponakłuwaną agrafkami, oraz skurzaną, czerwoną
kurtkę. Na miejscu znaleźliśmy się zadziwiająco szybko, otworzyłem przed nią
drzwi, bo matka zawsze powtarzała, że wypada tak czynić przed kobietą.
Natychmiast uderzył mnie zapach jej markowych perfum, po raz kolejny tego dnia.
– Chodź, zatańczymy! – wypaliła
chwytając mnie za rękę i prowadząc na niby parkiet, a ciężkie, blaszane drzwi
sutenery się za nami zatrzasnęły z głośnym trzaskiem. Do moich uszu dotarła
muzyka:
1.
Grzeczne
dziewczyny idą do nieba
złe wolą bawić się z nami,
pod sukienkami nie noszą majtek
zdobią swe ciało tatuażami
grzeczne dziewczyny słuchają radia
kochają słodką muzykę,
złe wolą słuchać starych winili
rock&roll zmarnował im życie
Kiedy Amanda zaczęła się
zmysłowo o mnie ocierać poczułem nie tyle dyskomfort w majtkach, co spore
podniecenie. Stłumiła je jednak prędko prowadząc mnie do zaskoczenia, gdy
zaczęła krzyczeć refren jak pozostałe dziewczyny, które znały słowa.
ref:
To dla nas ta piosenka
śpiewana z głębi serca
będziemy w Waszych snach
do ostatniego dnia
To dla nas ta piosenka
śpiewana z głębi serca
gdy na piekła dnie
znów spotkamy się
2.
Grzeczne
dziewczyny nie przeklinają
i lubią chodzić do szkoły
złe przeklinają, palą i piją
w ich oczach uśmiech jest wesoły
Grzeczne smakują jak tani cukierek
są słodkie i nic poza tym
złe są dzikie ogniste i wściekłe
i kochać jak nikt potrafią
ref:
To dla nas ta piosenka
śpiewana z głębi serca
będziemy w Waszych snach
do ostatniego dnia
To dla nas ta piosenka
śpiewana z głębi serca
gdy na piekła dnie
znów spotkamy się
– Nie wiedziałem, że znasz
słowa? – wyszeptałem jej do ucha podczas gitarowej wstawki.
– To The Analogs, każdy z ulicy
to zna, przynajmniej ci z mojego rocznika i starsi, później to już umarło na
rzecz rapu. To najnowsza płyta, no nie?
– Nie, to miejskie opowieści, najnowsza jest taniec cieni.
– To na tańcu cieni jest przegrany?
– zapytała po chwili wspinając się na palce by do mnie dosięgnąć.
– Nie, na miejskich opowieściach. Taniec
cieni ma dobre co warte jest życie,
błędy i plastikowego Jezusa – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
– Kojarzę już tę płytkę, wole z
niej głupich i złych, albo bezsenność w portowym mieście. Nic
jednak nie zastąpi starego odbij się od
dna, blizny, alkohol i tatuaże,
oraz oi! Młodzieży – powiedziała, a
ja musiałem się z nią zgodzić, bo miała całkowitą racje. Przytaknąłem więc i
chwyciłem w tańcu po dwa kubeczki plastikowe ze stolika napełnione jakimś
spirytusem rozcieńczonym z sokiem.
– Pijesz – zapytałem.
– Zawsze – odpowiedziała i
wypiła to jednym duszkiem co było dziwne, bo trunek był naprawdę mocny, aż
szczypał w gardło.
– Włączcie jakiś ich stary
kawałek, bo ta pani sobie życzy! – krzyknąłem, ludzie na mnie spojrzeli, ale
później krzyczeli „coś starszego, coś starszego!”, a pseudo DJ przy laptopie
podłączonym do głośników spełnił ich prośbę, a tym samym prośbę Amandy.
Ta historia, którą chcę Ci
opowiedzieć
jest o zmaganiu się z
przeciwnym wiatrem
o walce z czasem i
przestrzenią
o życiu zwanym przez głupców
teatrem
Najpierw z nicości pojawiasz
się tutaj
w kanionach ulic gotowy na
wszystko
topór miasta jest lśniący i
ostry
jest niebezpieczny, możesz
umrzeć szybko
Może kiedyś opowiem ci jak
było
dużo uśmiechów, dużo
próżności
Te ulice nie pozwolą byś był
inny
a ona była kwiatem pełnym po
brzegi radości
Wielcy wojownicy i podli
szydercy
byli jej pokarmem, jej
radosnym tronem
myśleli, że mają wszystko ale
byli
zwierciadłem, w które zerkała
wieczorem
Otwierała serca i wzniecała
płomień
ale jej kochankowie bali się
światła
gasili je w niej, gdy ją opuszczali
nie miała siły i jej gwiazda
zgasła
Może kiedyś opowiem ci jak
było
dużo uśmiechów, dużo
próżności
Te ulice nie pozwolą byś był
inny
a ona była kwiatem pełnym po
brzegi radości
– To prawie jak o tobie –
powiedziałem do niej nalewając czystej do oby dwóch kubeczków.
– Moja iskra nigdy nie zgaśnie, dla żadnego z
mężczyzny. Poza tym takiej kobiety jak ja się nie opuszcza. – Wypowiedziała te
słowa z taką pewnością, że dziwnym byłoby jej nie uwierzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz