czwartek, 21 marca 2013

Amanda Wieczorek i Tomasz Zimak - Fragment 4

Fragment 4
Tomasz (Rudy)

Obudziłem się z zeszytem na klacie, zaliczyłem szybki prysznic, bo przypomniało mi się, że jestem umówiony z Amandą. Wreszcie przyszła, jak zwykle spóźniona o symboliczną prawie godzinę. Otworzyłem jej drzwi i zaprosiłem do kuchni tak jak zazwyczaj. Zawsze mówiła, że lubi klimat tego miejsca, że jest taki ciepły i domowy.
– Zmieńmy coś w tobie – wypaliła nagle.
– Co chcesz we mnie zmienić? – zapytałem z przerażeniem, ponieważ kiedy ona była czymś podekscytowana to nie wróżyło nic dobrego dla mężczyzny.
– Idziemy dziś razem na imprę, więc chcę w tobie widzieć prawdziwego przystojniaka.
– Wątpię, że to możliwe – stwierdziłem smutno, ale ona tamtego dnia udowodniła mi, że dla niej nie ma rzeczy niemożliwych.
Pierwsze co zrobiły to razem z Dominiką, moją siostrą obcięły mi większość moich włosów, później Amanda zabrała się za maszynkę, ale Dominika zabrała jej ją z rąk twierdząc, że boi się o moje uszy.
– Lubisz rocka więc będzie irokez – stwierdziła ta piękność o blond pasemkach.
Tak jak chciała, tak się stało. Później nałożyła mi gdzie nie gdzieś czerwoną maskarę mojej siostry, oczywiście na włosy i wszystko to spryskała lakierem.
– Teraz ty musisz mi nałożyć, bo sama nie dam rady – zwróciła się Amanda do Dominiki.
– Będziecie wyglądać jak para – wypaliła moja siostra.
– Bo idziemy tam jako para… para przyjaciół. – Zasmuciła mnie trochę ta końcówka jej wypowiedzi, ale wiedziałem, że u tej kobiety nie mam szans.
Później sprawa poszła już łatwiej niż z fryzurą. Biały podkoszulek, czerwona koszula, dżinsowe rurki i czarne szelki. Amanda oczywiście jak zawsze wczuła się w klimat i albo robiła to dla mnie, albo naprawdę lubiła te domówki w pseudo skłotach. Miała na sobie dżinsową, obcisłą sukienkę ponakłuwaną agrafkami, oraz skurzaną, czerwoną kurtkę. Na miejscu znaleźliśmy się zadziwiająco szybko, otworzyłem przed nią drzwi, bo matka zawsze powtarzała, że wypada tak czynić przed kobietą. Natychmiast uderzył mnie zapach jej markowych perfum, po raz kolejny tego dnia.
– Chodź, zatańczymy! – wypaliła chwytając mnie za rękę i prowadząc na niby parkiet, a ciężkie, blaszane drzwi sutenery się za nami zatrzasnęły z głośnym trzaskiem. Do moich uszu dotarła muzyka:

1.       Grzeczne dziewczyny idą do nieba
złe wolą bawić się z nami,
pod sukienkami nie noszą majtek
zdobią swe ciało tatuażami
grzeczne dziewczyny słuchają radia
kochają słodką muzykę,
złe wolą słuchać starych winili
rock&roll zmarnował im życie

Kiedy Amanda zaczęła się zmysłowo o mnie ocierać poczułem nie tyle dyskomfort w majtkach, co spore podniecenie. Stłumiła je jednak prędko prowadząc mnie do zaskoczenia, gdy zaczęła krzyczeć refren jak pozostałe dziewczyny, które znały słowa.

ref:
To dla nas ta piosenka
śpiewana z głębi serca
będziemy w Waszych snach
do ostatniego dnia
To dla nas ta piosenka
śpiewana z głębi serca
gdy na piekła dnie
znów spotkamy się

2.       Grzeczne dziewczyny nie przeklinają
i lubią chodzić do szkoły
złe przeklinają, palą i piją
w ich oczach uśmiech jest wesoły
Grzeczne smakują jak tani cukierek
są słodkie i nic poza tym
złe są dzikie ogniste i wściekłe
i kochać jak nikt potrafią
ref:
To dla nas ta piosenka
śpiewana z głębi serca
będziemy w Waszych snach
do ostatniego dnia
To dla nas ta piosenka
śpiewana z głębi serca
gdy na piekła dnie
znów spotkamy się

– Nie wiedziałem, że znasz słowa? – wyszeptałem jej do ucha podczas gitarowej wstawki.
– To The Analogs, każdy z ulicy to zna, przynajmniej ci z mojego rocznika i starsi, później to już umarło na rzecz rapu. To najnowsza płyta, no nie?
– Nie, to miejskie opowieści, najnowsza jest taniec cieni.
– To na tańcu cieni jest przegrany? – zapytała po chwili wspinając się na palce by do mnie dosięgnąć.
– Nie, na miejskich opowieściach. Taniec cieni ma dobre co warte jest życie, błędy i plastikowego Jezusa – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
– Kojarzę już tę płytkę, wole z niej głupich i złych, albo bezsenność w portowym mieście. Nic jednak nie zastąpi starego odbij się od dna, blizny, alkohol i tatuaże, oraz oi! Młodzieży – powiedziała, a ja musiałem się z nią zgodzić, bo miała całkowitą racje. Przytaknąłem więc i chwyciłem w tańcu po dwa kubeczki plastikowe ze stolika napełnione jakimś spirytusem rozcieńczonym z sokiem.
– Pijesz – zapytałem.
– Zawsze – odpowiedziała i wypiła to jednym duszkiem co było dziwne, bo trunek był naprawdę mocny, aż szczypał w gardło.
– Włączcie jakiś ich stary kawałek, bo ta pani sobie życzy! – krzyknąłem, ludzie na mnie spojrzeli, ale później krzyczeli „coś starszego, coś starszego!”, a pseudo DJ przy laptopie podłączonym do głośników spełnił ich prośbę, a tym samym prośbę Amandy.

Ta historia, którą chcę Ci opowiedzieć
jest o zmaganiu się z przeciwnym wiatrem
o walce z czasem i przestrzenią
o życiu zwanym przez głupców teatrem
Najpierw z nicości pojawiasz się tutaj
w kanionach ulic gotowy na wszystko
topór miasta jest lśniący i ostry
jest niebezpieczny, możesz umrzeć szybko

Może kiedyś opowiem ci jak było
dużo uśmiechów, dużo próżności
Te ulice nie pozwolą byś był inny
a ona była kwiatem pełnym po brzegi radości

Wielcy wojownicy i podli szydercy
byli jej pokarmem, jej radosnym tronem
myśleli, że mają wszystko ale byli
zwierciadłem, w które zerkała wieczorem
Otwierała serca i wzniecała płomień
ale jej kochankowie bali się światła
gasili je w niej, gdy ją opuszczali
nie miała siły i jej gwiazda zgasła

Może kiedyś opowiem ci jak było
dużo uśmiechów, dużo próżności
Te ulice nie pozwolą byś był inny
a ona była kwiatem pełnym po brzegi radości

– To prawie jak o tobie – powiedziałem do niej nalewając czystej do oby dwóch kubeczków.
         – Moja iskra nigdy nie zgaśnie, dla żadnego z mężczyzny. Poza tym takiej kobiety jak ja się nie opuszcza. – Wypowiedziała te słowa z taką pewnością, że dziwnym byłoby jej nie uwierzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz